Chodzenie i zdrowie to proste połączenie, jednak w dobie coraz to wymyślniejszych ćwiczeń i sprzętów do ich wykonywania na pewno nie pomyślałabyś o tym jak ważnym elementem w całej tej prozdrowotnej układance jest właśnie…chodzenie! Szczerze mówiąc ostatnio odlajkowałam na instagramie jeszcze więcej profili o tematyce pseudo-prozdrowotnej i zostały mi już do obserwacji same profile kulinarne, warzywa i kwiatki 😉 Żartuję, coś tam jeszcze obserwuję. Dzisiaj mam jednak dwa cele. Pierwszy z nich to pokazanie Ci licznych zalet chodzenia, a drugi to zaproszenie Ciebie do akcji #chodzeniemaznaczenie.
O co chodzi z tym chodzeniem?
Chodzenie jest dla nas jednym z najbardziej naturalnych ruchów. Tak, tak to wcale nie pompka i nie brzuszki są tym czego nasze ciało potrzebuje najbardziej. Możnaby powiedzieć, że nasze ciało zostało do chodzenia niemalże zaprojektowane. Kiedyś, jako gatunek musieliśmy na serio sporo się nałazić aby zdobyć pożywienie. Sama widzisz mamy to ‘we krwi’. Umiejętność chodzenia zyskujemy dosyć wcześnie. Dziecko zaczyna chodzić w okolicach swoich pierwszych urodzin i odtąd wykonujemy w ciągu swojego życia ten ruch wielokrotnie. Chciałabym zaznaczyć również, że dziecko NAJPIERW zaczyna chodzić, a dopiero później BIEGAĆ. Jeśli więc masz w planach przebiegnięci 5 km to najpierw te 5 km należałoby przejść.
Chodzenie jako ćwiczenie
Być może nigdy nie postrzegałaś chodzenia w ten sposób, ale to ruch, który angażuje praktycznie całe Twoje ciało! Podczas chodu używamy nawet tricepsa, który aktywizuje się podczas wymachu ramienia do tyłu. Pod warunkiem oczywiście, że masz wolne ręce 😉 Chodzenie to także ćwiczenie terapeutyczne dla naszych kostek, kolan, bioder i miednicy. Aby jednak spełniało ono swoje funkcje nie powinnaś przemieszczać się jedynie po twardych, płaskich i wybetonowanych powierzchniach i raczej powinnaś swoje spacery przenieść na łono natury. Mam dla Ciebie jeszcze jedną dobrą wiadomość, a mianowicie chodzenie również wpływa na bilans kaloryczny, czyli spala kalorie i możesz dzięki niemu schudnąć.
Benefity dla układu nerwowego
Dzięki chodzeniu i obcowaniu z naturą możesz obniżyć poziom stresu. Tak jest! Kortyzol w starciu ze spacerem nie ma szans. Zawsze kiedy czuję się nieco przytłoczona sytuacją uciekam na spacer. Zresztą nie tylko ja! Badania jasno wskazują na tego typu korzyści. Chodzenie pomaga również zachować sprawność mentalną! Spacerując chronisz swój mózg przed zardzewieniem.
Chodzenie dobre dla oczu
Wyobraź sobie, że mieszkasz blisko przyrody, a nie w mieście. Twoje oczy są stworzone do tego, aby wypatrywać pożywienia lub też zbliżającego się niebezpieczeństwa a nie do tego aby bezustannie wpatrywać się w ekran telefonu. Realia są jednak takie, jakie są i oto żyjemy w miastach i nieustannie wpatrujemy się w ekrany. Nasze oczy jednak wciąż działają tak jak niegdyś i nie wcale nie namawiam Cię do tego abyś teraz wszystko zmieniała i przeprowadzała się do chatki na skraju lasu, ale raczej do tego aby zmienić perspektywę, a możesz to zrobić właśnie na spacerze. Mięśnie w okół gałki ocznej tak samo jak wszystkie inne mięśnie w Twoim ciele uczą sie tego, co najczęściej wykonujesz. Wyjście na spacer i uzyskanie szerszej perspektywy może im wyjśc jedynie na dobre.
#chodzeniemaznaczenie
Teraz, kiedy wiesz już jak wiele zalet ma zwykłe, tak naturalne dla nas chodzenie mam nadzieję, że przyłączysz się do akcji #chodzeniemaznaczenie. Przez cały październik naszym celem będzie to, aby codziennie przejść 2 km. To naprawdę nie jest dużo. Wystarczy, że przejdziesz zamiast przejechać kilka przystanków autobusem. Odprowadzisz dziecko do szkoły albo po prostu wybierzesz się na półgodzinny spacerek. Co tydzień będę publikowała na Facebooku i Instagramie post podsumowujący dany tydzień. Mam nadzieję, że przyłączy się do nas trochę osób i zobaczy jak naprawde w prosty i przystępny spsób można zadbać o swoje zdrowie i jakość swojego życia. Mam nadzieję, że podzielisz się tą informacją.
Nie chce Ci się czytać? Zobacz video
Uściski i do zobaczenie gdzieś na miejskim szlaku,
Kasia
O tak! Jestem za. Biegać z dziećmi się nie da, ale na spacer wyciągnąć można 🙂 I wszystkim to wyjdzie na zdrowie 🙂
Dokładnie, bieganie z dzięcmi może być co najmniej trudne, ale spacer będzie zdecydowanie korzystny dla wszystkich 🙂
Super pomysł. Faktycznie rzadko sobie zdajemy sprawę z tego, że coś tak dobrego dla nas mamy w zasięgu własnych nóg 🙂
A na potwierdzenie tego, co napisałaś Kasiu dam swoje przykłady. Moja mama swego czasu schudła wiele kilogramów bez żadnych ćwiczeń, bo nie mogła ich wykonywać, a jedynie każdego dnia maszerując. Mieli z tatą wyznaczoną trasę, którą pokonywali każdego dnia bez względu na pogodę. I tak im zostało 🙂
A co do stresu i chodzenia, to czytając, przypomniałam sobie, jak ucząc się w szkole do egzaminów, zawsze chodziłam po pokoju. Po prostu, wtedy sobie z tego nie do końca zdawałam sprawę, łatwiej mi się w ten sposób uczyło.
Od jakiegoś czasu też więcej chodzę niż jeżdżę, ale od kiedy pogoda się popsuła, mam trochę lenia. Dlatego z przyjemnością się przyłączę do Twojej akcji. Trafiłaś w punkt 🙂
Paradoks prawda? Najprostsze i bardzo funkcjonalne ćwiczenie, które powinniśmy wykonywać codziennie, a często nie zdajemy sobie z tego sprawy i o nim zapominy wybierając całą masę innych, bardziej skomplikowanych rozwizań! Do marszu nie ma przeciwwskazań a ma tak wiele cudownych zastosowań. Mam nadzieję na chodziarskie poruszenie 😀
Stoję jedną nogą na progu wielkich zmian, zmęczyłam się psychicznie treningami na siłowni. Punktem zwrotnym było pójście po wakacyjnej przerwie na pierwsze zajęcia jogi. Po nich kręgosłup bolał mnie tak bardzo, że nie mogłam wysiąść z samochodu. Poczułam się źle, ponieważ przez całe lato chodziła na siłownię i miałam poczucie, że świetnie ćwiczę. No cóż, z pokorą trzeba przyjąć, że chyba plan, który sobie ułożyłam nie jest najlepszy dla mojego ciała. Pod wpływem Twoich postów na FB doszłam do wniosku, że mam za mało ruchu naturalnego (winda->samochód->winda->praca->samochód->winda->dom). Bardzo dobrze napisałaś, że co z tego, że dojadę samochodem na siłownię i zrobię trening na konkretne partie ciała, skoro przez cały dzień siedzę i nic nie robię. Żałuję, że nie spacerowałam więcej, gdy była doskonała do tego pogoda i że nie zainwestowałam w niewielki, składany rower, jak planowałam. Do każdej zmiany trzeba dojrzeć, a lepiej późno niż później 🙂 Dziękuję, że jesteś Kasiu i pisz dalej i więcej, świadomość, że bycie “fit” wymaga bycia zdrowym jest bardzo ważna. Mnie niesamowicie pomagasz! <3
Naprawde bardzo się cieszę, że tymi wpisami sprawiam, że inni również zaczynają myśleć o ruchu i o zdrowiu bardziej całościowo. Ukrywana prawda jest taka, że… wielu instruktorów i trenerów cierpi na dolegliwości bólowe tylko nikt jakoś nie ma za bardzo odwagi o tym mówić, a przewlekły ból to nie jest zdrowie. Cieszę się, że doszłaś do swoich wniosków, a na chodzenie zawsze jest dobra pora 🙂 Uściski dla Ciebie i trzymam kciuki 🙂
Kasiu, popieram akcję z całego serca! Chodzę od dawna i uważam że to jedna z najlepszych aktywności dla mnie. Codziennie jeżdżę do i z pracy rowerem 4km, ale po powrocie idziemy z mężem jeszcze na około godziny spacer. To świetne odstresowanie po całym dniu pracy i rozruszanie, po ośmiu godzinach siedzenia przed komputerem. Ostatnio byłam w szpitalu na zaplanowanej laparoskopi, trzy dni po zabiegu poszłam już na pierwszy spacer, co prawda bardzo krótki, ale to zawsze coś. Kolejnego dnia na następny i dzięki temu już tydzień po zabiegu byłam w pełni sił! Do chodzenia nie potrzebujemy sprzętu, specjalnej odzieży czy obuwia, wystarczy iść!
Dokładnie! Jest tak jak piszesz i jak sama zauważyłaś to świetnie ‘ćwiczenie’ terapeutyczne.
Robimy po 7km codziennie wokół jeziora lub 5km po parku, a jak już się rozpędzimy to i 12tys. kroków dziennie leci 😀 ale niestety nadrabiamy to nocnym podjadaniem, tragedia 🙁
Ważne, że chodzisz, działasz. Nastawienie do jedzenia jest trudnym tematem, sama miałam w tym obszarze problemy jednak znam ten problem jedynie z własnych doświadczeń i nie jestem w tej dziedzinie ekspertem, być może jednak zainteresuje Cię ten wpis: https://zycienabosaka.pl/napady-kompulsywnego-objadania-i-o-tym-jak-pokonalam-swojego-demona/